29 lipca br. roku w kawiarni przy ŁOK, odbyła się debata o perspektywach ludzi młodych w Łowiczu. Termin na takie gadanie nie najlepszy: środek wakacji, niedziela g. 18.00 i pogoda bardziej na leżakowanie niż dyskusję. Zapraszający: Młoda Lewica, Młodzieżowa Rada Kultury i Ogólnopolska Federacja Młodych. Na widowni kilka osób (dziękuję: nie musieli, a przyszli…), sprawę „dotarcia do szerszej widowni” miało załatwić nagranie-zapis dyskusji, który upowszechnił portal łowicz24.eu. Zobowiązania dotrzymano, a kto chciał mógł obejrzeć rzecz na spokojnie. W dyskusji wzięli udział: Krystian Cipiński z „Łączy nas Łowicz” (obecny naczelnik w łowickim Urzędzie Miejskim Wydziału Sam-nie-wiem-jakiego), Mariusz Siewiera „Łowickie.pl” („nowo-mianowany/wybrany” prezes Łowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej) i ja. Za zaproszenie i możliwość podyskutowania o mieście dziękuję.

Sukces, ale jaki?

Powinienem odnieść się choć trochę do wydarzenia i wystąpień pozostałych dyskutantów. Debaty można posłuchać, jest dostępna w sieci. Mówiliśmy o perspektywach sukcesu młodych ludzi w Łowiczu (także sukcesu biznesowego, tzw. start-up – pierwszego biznesu przedsiębiorcy). O sukcesach ogólnie to OK, można gadać, że tak powiem z marszu… Kłopot z biznesem, bo kariery obu ww. panów na pewno nie są przykładem start-up’owych sukcesów. Gdyby nie lokalna polityka i środowiskowo-partyjne powiązania, ich „biznesy” (posady) by nie zaistniały.

Podkreślali obaj, że są/czują się młodzi (33 i 43 lata, o ile dobrze zapamiętałem, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie…) i że chcą zatrzymać młodych ludzi w Łowiczu. Szczytne i chwalebne. Najlepiej ten plan oprzeć o budowę wysokiego płotu, jeśli będzie dość wysoki, to spełnią się  marzenia. Płot część ludzi zatrzyma… Oczywiście żartuję. Młodzi ZAWSZE z Łowicza wyjeżdżali (do szkół, do pracy, po doświadczenia i kapitał…) więc płotem się nie przejmą, a tworzenie warunków do rozwoju ich „biznesów”, polega nie na zakazie wyjazdów, a stworzeniu konkurencyjnej argumentacji za ich powrotem. Jest poważna różnica pomiędzy: zatrzymać a zaprosić. Ja bym zatrzymywany być nie chciał.

Mówili dalej o „zapale i pomysłach” potencjalnych przedsiębiorców, o jakieś „energii”, która ujście tu możne znaleźć, a oni (wespół-w-zespół) w imieniu stowarzyszeń, władz lokalnych, ratusza, spółdzielni i wszystkich-świętych, pomogą… Społecznie oczywiście. Moja uwaga, że nie energii i zapału młodym brak, a częściej „kasy” i doświadczeń, została przyjęta jako wyraz nihilizmu i podcinania skrzydeł zainteresowanym. Pomóc ma podobno jakaś powstająca „łowicka przestrzeń”, gdzie młodzi „będą działać”. Hura! Kolejna Fan górka… Oczekiwałbym zamiast „skrzydeł”, bardziej ołowiu w… butach, tj. konkretów, żeby przytomniej po ziemi chodzić. Ale w Łowiczu zapał i energia to podstawa! I już! Cóż, każdy z nas -tak myślę- dzielił się własnymi przekonaniami. Im widać „zapał się opłacił”, a ja chciałbym rzeczy mniej ulotnych, argumentów zamiast wątpliwej przychylności lokalnych kacyków. I to jest OK, po prostu na świat patrzymy inaczej. Słuchacze niech wybiorą to, co ich przekonuje. Boję się, że wszyscy racji w tej sprawie mieć nie mogą… Tyle o debacie.

Pomyślałem jednak, że może na widowni lub przed komputerem był ktoś, kto oczekiwał wskazówek na swój pierwszy biznes w Łowiczu.  Poczułem się zobowiązany… Jak mógłbym pomóc? Przygotowałem coś dla takich osób. Pod tekstem, znajduje się link do materiału. Proszę przeczytać. Mam nadzieję, że te treści będą użyteczne.  

Paweł Kolas

PS. Przejrzałem komentarze pod debatą na lowicz24.eu. Nie znalazłem tam, niestety, merytorycznego odzewu. Za to jest (chyba, jak zwykle) wiele uszczypliwości: „wystarczy na ich gęby popatrzeć…”, „teoretycy…”, „a Cipiński ze Siewierą się urządzili”, a że „zarabiają…” itp. Uaktywnili się także tzw. lokalni „znafcy tematu”. Anonimowo oczywiście, zza ekranu i na wysiedzianym tapczanie… Niektórym jeszcze PISem powyborczo się „odbiło”.  Postanowiłem tym razem (czego zwykle nie robię), nie zostawiać bez odzewu części wypisów. Chciałbym odnieść się do zarzucanego mi, braku wykształcenia i doświadczeń. Mam je i wstydzić się nie muszę: bo jednak „dzienne” studia z dobrymi wynikami, na rozpoznawalnej uczelni ukończyłem, także te podyplomowe tj. angielskie MBA. O kursach, treningach i programach biznesowych nie napiszę, ale były. Doświadczenie: 15 lat własnej działalności gospodarczej i praca w konsultingu biznesowym przez lat ponad 20. Co u pozostałych dyskutantów? Nie wiem. Jeśli uznają to za ważne, sami mogą się obronić. Jeśli milczą – ich sprawa. Ja niniejszym odpowiedziałem.  

Link dla młodych przedsiębiorców: