Kilka dni temu w Parku Błonie, jakieś „mocarne dłonie“ (zapewne „młode”, bo seniorzy takiej werwy nie miewają) przewróciły 4 znaki drogowe… Mógł się ktoś zdenerwować, bo radni nie zgodzili się, żeby w parku można było pić piwo „na widoku i pod chmurką”. Frustracja zrozumiała…  Znaki wkopano na nowo, a sprawca/sprawcy tego „aktu wandalizmu” będą ścigani na podstawie zapisów monitoringu – tak twierdzi ratusz ustami zastępcy burmistrza.

Oko, które widzi… Kamera.

Okazuje się jednak, że to miejsce ze znakami nie jest „bezpośrednio monitorowane”, a najbliższa kamera znajduje się kilkadziesiąt metrów dalej… Co to znaczy „niebezpośrednio”? To, że kamera nie pokazała zaistniałego faktu (bo jej tam nie było) natomiast służby mogą analizować zapis kamery w sąsiedztwie – jeśli kogoś uda się rozpoznać, to może i sprawcę się znajdzie. Tylko, że  „przechodzić może każdy”, a „znaki łamał  wandal” – oby miał taki napis na koszuli…. Już nie będę nawet pytał o jakość takich nagrań, bo znając zapobiegliwość naszych włodarzy, „klasa” kamer uniemożliwi identyfikację osoby.

Parę miesięcy temu doszło do morderstwa na ławkach przy targowicy miejskiej w Łowiczu od strony os. Starzyńskiego. W wyniku sprzeczki, czy dawnej urazy, jeden pan nietrzeźwy zasztyletował drugiego pana nietrzeźwego. Jak to się teraz mówi: „na śmierć”. Ponieważ zabójca sobie „nie żałował” i zadał kilkadziesiąt ciosów, nie było problemów z jego wskazaniem – śladów wystarczyłoby na 5 takich spraw. Zdarzenie miał zarejestrować monitoring, ale okazało się, że miejsce nie było „bezpośrednio monitorowane” – najbliższa kamera znajdowała się o kilkadziesiąt metrów dalej…

Na skrzyżowaniu ulic Podrzecznej i Koziej doszło do stłuczki – dwaj kierowcy byli przekonani o tym, że mają pierwszeństwo. Na szczęście poza rozbitymi autami nic więcej się nie stało. I tym razem kamery zawiodły. Ta przy Banku PKO skierowana jest w stronę bankomatu. O miejskiej kamerze nic się nie mówiło… Monitoring był, ale „niebezpośredni”. Jak w dowcipie o góralskim schronisku: „Jest wrzątek? Jest, ino zimny…”.

Naprawdę tak trudno w Łowiczu wskazać miejsca potencjalnych zagrożeń? Czy ratusz nie wie, że strach wracać wieczorem z kina po seansie, bo młodzi ludzie robią wyścigi ulicą Starorzecze? W Łowiczu, jak w latach 50-tych 20 wieku w USA, młodzi spotykają się na parkingu. Może i nie ma się im co dziwić… Tak trudno rozpoznać auto i jego właściciela, który stał na parkingu, a po chwili pędzi jak szalony lub ściga się z kolegą? Jak będzie nieszczęścia będą łzy, kwiatki, malowanie kredą chodników i pluszaki w miejscu tragedii… I wyjaśnienia o „niebezpośrednim” monitoringu.

Tabliczki na wjeździe do miasta informują: „miasto monitorowane”, ale brak im adnotacji: „monitorowane niebezpośrednio”. Jeśli już jest monitoring, to niech to na miły Bóg działa! Albo zdemontować tabliczki i niech się ludzie nie łudzą, że ktoś kamery sprawdza, kieruje w miejsca zagrożeń, obserwuje… Bo to, co teraz nazywa się monitoringiem w Łowiczu to zwykłe dziadostwo! Innego określenia na działania władz miasta w tym zakresie nie ma. Dziadostwo…  panie burmistrzu Kaliński i jego zastępco, burmistrzu Bończaku – to dziadostwo wy firmujecie.

 

 

˂Ʈ®_®Ʈ˃