Tytuł to słowa Władysława Gomułki ps. Wiesław, który na fali „odwilży”, w latach 1956-1970 roku pełnił funkcję pierwszego sekretarzem PZPR. 14 lat był liderem Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Prawie 52 lata temu, dn. 8 marca miało miejsce „pałowanie” studentów na dziedzińcu UW, jedno z wydarzeń tzw.  marca 1968. Wystąpienie Gomułki do aktywu partyjnego wypełniającego po brzegi Salę Kongresowej PKiN w Warszawie, podsumowywano próby nadania socjalizmowi „ludzkiej twarzy”. Sekretarz mówił o „rewizjonistycznych” próbach poprawiania socjalistycznego ustroju, których efektem byłaby -według niego- jakaś pokraczna hybryda. Ni pies, ni wydra…

Miasto rozwija się, jeśli decyzje rozwojowe podejmowane
są w ukierunkowaniu na cele, które są konsekwentnie realizowane. Kto to ma zrobić w Łowiczu?

Na pewno burmistrz Łowicza, jako nauczyciel historii, bez trudu rozpoznał cytat w tytule… Twierdzę, że „za jego czasów” Łowicz stał się takim nie-wiadomo-czym, hybrydą.

Sprawy zawodowe zawiodły mnie ostatnio na południowy wschód Polski. Żadna wielka wyprawa. Musiałem przejechać przez kilka miast i miasteczek zanim dotarłem co celu. Nie wiem, czy pogoda słoneczna, czy „feryjny” nastrój, ale odniosłem wrażenie, że były jakieś dziwnie zadbane. Mijałem tereny inwestycyjne, korzystałem z obwodnic… Czy u nas tak nie może być? Przecież podobną dbałość o wydzielenie terenów przemysłowych, by nie przeżywać uciążliwości takiego sąsiedztwa widać w Kutnie, Sochaczewie, Skierniewicach… Te ośrodki próbują się specjalizować. A u nas? Zastanawiamy się, czy oczyszczalnia ścieków pasuje do centrum miasta. Czym jest Łowicz AD 2020?

Ni to miasto, ni większa wieś. Ni ośrodek przemysłowy, ni atrakcja turystyczna. Ni przejechać, ni zatrzymać się… Tradycje i historia godna giganta (w porywach „stolica” i siedziba inter-rexów, Wawel Mazowsza), a współczesność zakompleksiałego karła, który „potyka się o własne nogi”. Ambicje „metropolii”, a decyzje władzy jak w gminie wiejskiej (gmin wiejskich nie obrażając…). Uważam, że w tej „nijakości” miasta, wielki udział ma burmistrz KJK. Dlaczego? Ponieważ rządzi miastem dłużej, niż wszyscy pozostali burmistrzowie po roku 1990. Żeby być „jakimś”, trzeba na coś postawić, specjalizować się… A on tego nie potrafi.

Nasz „umiłowany przywódca” pozostał mentalnie i intelektualnie na poziomie „gospodarstwa wielobranżowego” (typowego w naszych stronach),  w którym rolnik (inaczej chłop) „po trochu” obsiewa i uprawia wszystko „co się da”: i ogórki, i żytko, i cebulę sadzi, i porzeczkę, i truskawki, hoduje kury, i świniaka utuczy… Stara się „trafić”, bo nigdy nie wiadomo, co w danym roku „będzie na targu płaciło”. Tak właśnie postępuje burmistrz Łowicza! „Łapie” co się da… Dlatego jego Łowicz to jednocześnie: ośrodek przemysłowy (bo MASPEX, mleczarnia a po-SYNTEXie skarpetki i sny o inkubatorze biznesu w Hotelu Zacisze…), centrum handlowe (bo targowisko 21 wieku, butiki i to nie-wiadomo-co po jednostce wojskowej z McDonaldem), atrakcja turystyczna (bo muzeum i katedra, aleja „gwiozd”, parę restauracji i rowery dla turystów), ośrodek edukacyjny (bo szkoły, a na nich „się zna”, „na księdza” można się w Łowiczu uczyć, no i „studia menadżerskie MBA” będzie można tutaj zrobić, jak się „jednorazowo 10 tys. PLN wpłaci” oczywiście…), miejsce zamieszkania – sypialnia (bo bloki chyba jakieś są…, gadanie o budownictwie socjalnym też co jakiś czas wybucha), miejsce ‘przesiadkowe’ i węzeł komunikacyjny (bo parkingi, PKP i autobusy), rekreacyjne (bo Zenek i Doda przyjedzie raz na 10 lat, i film o klerze w kinie można obejrzeć i po parku pochodzić…), ośrodek kultury „wysokiej” (bo koncerty organowe i sny o hali ekologicznie obojętnej za 15 mln zł…), a i koncerty ludowe i festiwale „pleśni i tańca”, bo przecież amfiteatr w parku nad Bzurą jest. Itp., itd. Wszystko razem. Niektóre z tych wątków rozwojowych nigdy nie powinny być przez władze Łowicza wspierane. Inne nie są wspierane w sposób dostateczny. Tam gdzie nie potrzeba burmistrz KJK się wpycha, a gdzie jest potrzebny, tam go nie ma. Dlaczego? Bo nie realizuje strategii, tylko robi to, co mu się przypomni… Czy nie przypomina to „kompozycji” gospodarstwa wielobranżowego? I nasz obecny los, jest taki, jak stan tradycyjnych, niewyspecjalizowanych gospodarstw…

Kłopot w tym, że mając tyle „kierunków rozwoju”, nie da się być „wszystkim”, gdyż poszczególne funkcje wzajemnie się wykluczają (albo spokój miasta-rezydencji i spacery, albo 24h/na dobę dowóz towarów do przetwórni MASPEXu). Albo rybki, albo akwarium… Na coś należy się zdecydować! A co jeśli to „nie będzie płacić”? A jeśli nie wyjdzie? Burmistrz boi się ryzyka i „dookreślenia” swoich decyzji. Myśli bardziej o usprawiedliwieniu ewentualnej porażki, niż angażuje się w jakiś pomysł. Unika decyzji, żeby kogoś nie zrazić… W swojej wcześniejszej karierze nie spotykał się z decyzjami gospodarczymi obarczonymi ryzykami i nie wie, że ryzykami „można zarządzać”. Co gorsza przez 13 ostatnich lat, nie nauczył się zarządzać ryzykami. Ani ich rozpoznania, ani decyzji… No bo, jak zarządzano ryzykami podejmując wysiłek modernizacji oczyszczalni ścieków? Albo w spółce śmieciowej, w której Łowicz był, by później przestał być… A teraz okazuje się, że modernizację oczyszczalni robiono pod MASPEX, który nagle się wycofuje i chce budować własny obiekt…  I Łowicz zostanie z oczyszczalnią jak „Himilsbach z angielskim”. A problem śmieciowy w Łowiczu udało się rozwiązać, czy raczej kłopot zamieciono pod dywan? Kłopoty wracają! Takie „wpadki” ratusza pod światłym przewodnictwem KJK można mnożyć… I dlatego Łowicz (choć to wniosek bolesny) rozczarowuje! „Nijakość” w jaką popadliśmy nie przyciąga, nie jest ciekawa… Właśnie w tym problem. Kto nie ryzykuje, ten szampana nie pije! – należałby to porzekadło dedykować naszym władzom.

Opisany sposób „gospodarowania” miastem nie pasuje do współczesności. Łowicz jest zarządzany tak, jak zarządzało się kiedyś folwarkiem. Burmistrz jeździ/chodzi „po obejściu”, ponagla służbę, „stuka” oficerkami… „Doby pan” i „swój chłop”: tu podeprze, tam ustawi, tego pochwali, zwizytuje i cukierka da, a czasem… zwyczajem pańskim, służącą „klepnie w d…” (w sensie przenośnym oczywiście…). To było dobre w XIX wieku, ale obecnie mamy wiek XXI. Jednak widać żyją jeszcze zwolennicy takiego stylu, bo przecież KJK wybory wygrał czterokrotnie.

Wnioski? Albo sprawimy, żeby nas umiłowany przywódca wziął się wreszcie za miasto, albo jak towarzysza Wiesława, trzeba go odesłać do lamusa historii. Stawiam na to drugie. KJK miał wiele okazji, by ‘nadać smak’ i ukierunkować rozwój Łowicza. Gdyby umiał myśleć nowocześnie, rozwojowo… wiedzielibyśmy już o tym. Obecnie jest raczej kotwicą i nieszczęściem. Zostaje mu tylko „trwanie pomimo”. Już za późno na naukę, zwłaszcza, że uczeń uczyć się nie chce. Uważa, że „skoro mnie wybrali, to widać się nadaję”. Pułapka demokracji.