Codziennie wielu mieszkańców Łowicza czeka na pociąg do Warszawy… Inni jadą do Łodzi. Myślę, że to główne kierunki. Jadą do pracy. Wielu z nas ma doświadczenia takiego życia. Dom-pociąg-firma-pociąg-dom. W każdą pogodę i porę roku (oczywiście w urlop to nie). Zimą jeszcze ciemno gdy wychodzisz, po południu już ciemno gdy docierasz się do domu.

Wyjazdy, dojazdy, rozjazdy…

Także tego próbowałem, a większość znajomości zawartych podczas tych wyjazdów trwa do dziś. Wiele osób chciałoby żyć inaczej. Cóż, kiedy oczekiwanej  pracy w Łowiczu brak, albo jak jest, to gorzej płata i z mniejszymi perspektywami. Wiec dojeżdżają.

Co zrobić? Czy lokalna władza ma na to wpływ? „-Gdyby była praca w Łowiczu…, to bym nie jeździł” – słyszałem nie raz. Myślę, że nawet gdyby Łowicz był „Krzemową doliną” (a nie jest), to i tak część ludzi dojeżdżałaby do pracy. Bo nawet w tym „wymarzonym” mieście, pewnych rodzajów stanowisk pracy nie będzie. Nikt tu nie sprowadzi ministerstw, rozmaitych firm, wyspecjalizowanych laboratoriów, uczelni… Ludzie będą wyjeżdżać. Co może zatem władza lokalna zrobić? Zmniejszyć uciążliwości tych wyjazdów – to na pewno. I to nie z powodu „współczucia” i „wzdychania”, jak to strasznie dojeżdżać. Miasto żyje z podatków od tych ciężko zarobionych pieniędzy okupionych dojazdami. Stąd zadanie organizacji dużego parkingu, koordynacji dojazdów autobusów komunikacji miejskiej, prób wpływania na rozkład jazdy przewoźników zewnętrznych… – to kierunki działań w tej sprawie. A i kawa się przyda, jeśli ktoś lubi kawę podawaną mu przez polityka w roku wyborczym.

Znosimy trud dojazdów, bo chcemy coś osiągnąć: nauczyć się czegoś, zarobić, zdobyć doświadczenie… Zwłaszcza ludzie młodzi. Problemem nie są wyjazdy, problemem są „powroty” do Łowicza. Wielu z „wyjazdów” nie wraca, gdy już może „wrócić do Łowicza”. „Tu się nie nic nie dzieje!” – mówią. Ależ dzieje się, tylko nie to i nie tyle co w wielkich miastach. Dla młodych ważne. Gdy przyjdą dzieci i czas na stabilizację, część tych zainteresowań się zmienia i zainteresuje ich coś innego. Gdy miasto ma to „coś”, a my pewien stan kariery osiągniemy, wybieramy sobie miejsce i miasto na dom. Oby Łowicz wygrał konkurencję z innym ośrodkami, które czekają na ludzi. Musimy być na taką konkurencję przygotowani. A nie jesteśmy. Bo gdzie są tereny mieszkaniowe? Ile kosztują działki? Gdzie mieszkania w rozsądnych cenach, oferta rekreacyjna, sportowa, turystyczna, kulturalna… zgodna z oczekiwaniami.  Wiem, coś-przecież-mamy, ale to „coś” ludzie porównują z innymi ośrodkami. I decydują.

Łowiczu musi zrobić wszystko, by „chciało się do niego wracać”. I tak codziennie (z pracy do domu) i tak w formie decyzji o zamieszkaniu na wiele lat. A do tego potrzeba oferty: edukacyjnej i opiekuńczej dla dzieci, odpowiedzi na pytanie co można robić z wolnym czasem, klubów, restauracji, zadbanego i wypielęgnowanego parku, czystych ulic, terenów sportowych i rekreacyjnych, przyjaznego urzędu (żeby dla spraw urzędowych nie trzeba było brać urlopu), zrewitalizowanego centrum (a nie przysłoniętych plakatem ruin), bezpiecznych ulic bez TiRów, rozwoju firm oferujących dobre miejsca pracy itp. itd. Wtedy nasze szanse rosną. Wtedy o nas powiedzą: jak tu się dobrze mieszka… Potrzeba oferty, której jeszcze nie przygotowano! Należy przyspieszyć. „Przyspieszyć rozwój!”

Wierzę, że można to zrobić.