Normalne szaleństwo z tym „budżetem obywatelskim”… Odmienia się go przez przypadki po 100 razy. Coś tu nie gra – podpowiada instynkt. Wystarczy lektura proponowanych projektów, żeby zdać sobie sprawę, że przecież te propozycje są „zadaniami własnymi gminy”! Nikt łaski nie robi – powinny być realizowane trybem „normalnym”. Większość (nie wczytywałem się w te wszystkie „sny o potędze”) z tych projektów, należałoby zrealizować za „normalny” budżet. A jeśli tak, to skąd tyle gadania i „mlaskania” nad tematem? Ile procent budżetu Miasta Łowicza idzie na ten cel? 2% może? Może 1,2 mln zł? Mylę się? Ale spotkań, „piaru”, aktywności dla burmistrza, gadania w mediach (prawie w każdym wydaniu lokalnej gazety o tym piszą…). Bo budżet obywatelski robi za „zawór bezpieczeństwa” trochę… „Władza ma, władza da, władza nie żałuje…” – każdy może „powąchać” tych pieniędzy, dostaną 2-3 projekty, a reszta otrzyma podziękowanie „za aktywność i… na drzewo”. Nie mam nic przeciw partycypacji społecznej wyrażonej w budżecie obywatelskim, choć wolę, żeby to główna część budżetu miejskiego załatwiała potrzeby obywateli, wydatkowana była efektywnie, profesjonalnie… Bo tu partactwo kosztuje najwięcej. Moje przeczucie nie zawodzi… budżet obywatelski w Łowiczu „trąci myszką”.
Dodaj komentarz