Wszyscy mówią, że w „Łowiczu nie ma perspektyw…” i każdy ma swoje zdanie o tym, czego brakuje, albo jak-powinno-być-a-nie-jest. Zależnie od okoliczności winny jest rząd, pogoda, minister…, albo cykliści. Takie tam gadanie. Siedzą i gadają. Gdyby na złotym koniu przybył do Łowicza INWESTOR, to by dopiero było…! 

Jaki to ma być inwestor pasujący do Łowicza panie burmistrzu?

Aż pewnego dnia, „nadludzkim wysiłkiem woli” władze lokalne „zdobywają” inwestora. Jak się on „trafi” w pobliżu terminu wyborów samorządowych to wiadomość ta jest niekończącym się tematem rozmów, analiz i ogłoszeń prasowych. A ile miejsc pracy, a jakie maszyny, „komu będzie lepiej, a komu się pogorszy…”. Ratuszowi czekają na taki sukces jak przysłowiowa „kania na deszcz”. Jednak w tej dziedzinie nie wolno brać każdej propozycji. To nie wszystko jedno, kto u nas zainwestuje, a inwestycje w końcówce kadencji i pośpiech to duże ryzyko. Nie można tych decyzji podejmować „pod presją czasu” i okoliczności wg porzekadła: „turnus mija, a ja niczyja”. Żeby nie było gorzej niż jest.

Zdarzało się w Łowiczu „odtrąbiać” takie sukcesy… A to gaz łupkowy, który sprowadził do miasta inwestorów z Ameryki, a to Anglik z nie-wiadomo-skąd… A to kolejny właściciel przetwórni ma dokonać cudów modernizacji zakładu…  Albo jakaś inna „inwestycja stulecia”. Nie będę się już pastwił nad innymi super-okazjami. Udały się któreś? Czy pojawienie się „nowego” odmieniło miasto? Nie. Nadal żyjemy jak żyliśmy i borykamy się z większymi lub mniejszymi sprawami.

W oczekiwaniu na inwestora (tego super- i wymarzonego) powiem tylko, że nie każdy inwestor do Łowicza się nadaje, i nie każdego inwestora Łowicz powinien chcieć sprowadzić. Czy to tak trudno zrozumieć? Przecież jeśli działalność firmy będzie uciążliwa (np. będzie składować azbest, albo dymi, albo hałasuje, albo…), jest związana z koniecznością dostarczenia specjalistycznej infrastruktury (kanalizacja, drogi  itp.), to może takiego inwestora nie powinniśmy chcieć. Może jeszcze nie ma protestów, ale jeśli uciążliwości nie ustaną, ludzie stracą cierpliwość. Inwestor to nie same korzyści, ale też uciążliwości. Wiem, że ekonomia jest ważna a praca potrzebna. Ale są też inne, ważne życiowo dziedziny. Trudny wybór. Bywają dylematy: albo miasto wypoczynkowe i turystyczne, albo przemysłowe. Dlatego tereny na przemysł lokowane są poza miastami (na ich obrzeżach), żeby pogodzić: komfort życia i konieczność posiadania w pobliżu przemysłu. Niestety tak w Łowiczu nie jest.

Na co liczą władze lokalne zapraszając do siebie firmy? Podatki, praca, możliwości rozwoju tego, co już w mieście jest… A przecież wiele firm rozlicza się fiskalnie w innej miejscowości niż mają zakłady (i już po części wpływów podatkowych do kasy gminy). Przecież kwalifikacje lokalnej kadry mogą być inne, niż oczekuje firma – sprowadzi ona własnych pracowników (jest praca, ale nie dla nas). Przecież produkcja może wymagać dostaw (czasem b. intensywnych), rezerwy energii, gazu, przemysłowych ilości wody (która nie wszędzie jest dostępna), a nad zakładami produkcyjnymi kominy nie są dla ozdoby…  (możliwe uciążliwości ekologiczne).

Łowicz rzeczywiście potrzebuje nowych, nowoczesnych miejsc pracy. Jednak od lokalnych władz zależy, jakiego rodzaju firmy ostatecznie zostaną tu wpuszczone. Błędy będą bardzo kosztowne. Nie można w tej dziedzinie trzymać się zasady „byle był”. Czy lokalni włodarze to już zrozumieli?