Miasto to ważny „inwestor”, który realizuje za miliony złotych, rozmaite „projekty inwestycyjne”. Chwali się, że „zainwestowało”: tyle-a-tyle w infrastrukturę, edukację, bezpieczeństwo itp. Wydawać by się mogło, że to są inwestycje. Zgodnie z hasłem: Człowiek to najlepsza inwestycja. I pensje też…. Jak to jest? Czy rzeczywiście każdy wydatek to inwestycja? Skoro władze „inwestują”, to gdzie „zwrot z zainwestowanych pieniędzy”? 

W przypadku wydatków gminy (mówiąc  „inwestycje”), mamy na myśli przede wszystkim koszt budowy: infrastruktury, parku, budynku szkoły, drogi lub przedszkola…  Budowa ulicy to koszt (grunty, projekty, rozmaite instalacje i ich utrzymanie), a w projekcie prawie żadnych szans na zarobek i zwrot z inwestycji. Tak samo budowa basenu… Bilety nigdy (nawet „na papierze”) nie zwrócą kosztu jego budowy i utrzymania. Nikt z nas prywatnie nie chciałby w ten sposób inwestować… Szybko uznalibyśmy, że to się „nie opłaca”.

Gdy inwestujemy prywatnie, mamy na względzie korzyści: zwrot, a najlepiej zysk z własnego zaangażowania. Inwestujemy, żeby „coś zyskać”. Kupujemy to, co uda się korzystnie, tj. za wyższą cenę, sprzedać. Jak się zatem mają te „inwestycje miejskie” (najczęściej bardzo nieopłacalne)  do „prywatnych” (które się opłacają)?

W przypadku gminy w inwestycjach nie chodzi o to by zarobić. Nie znaczy to, że należy wydawać pieniądze głupio i je tracić, bo przecież „nie o zarobek chodzi”. Gmina inwestuje, żeby „tworzyć warunki”, aby „zarabiali” i chcieli w nim zamieszkać ludzie-obywatele. Tak! Miasto powinno pomagać bogacić się swoim mieszkańcom. Nowa droga, jako zadanie wydzielone, nie ma uzasadnienia  „finansowego” (tj. nie opłaca się), ale ma wielkie uzasadnienie „ekonomiczne”. Celem jest dostęp do terenów inwestycyjnych albo stworzenie możliwości, by „budowali się” przy niej prywatni ludzie. Podatki przyszłych inwestorów zasilają budżet gminy. Oto „zarobek” miasta i szansa na finansowanie kolejnych inwestycji! A jeśli droga sprawia, że ludzie się wynoszą? Taka droga nie powinna powstać.

Inwestycje miejskie mogą nie być „opłacalne” w znaczeniu finansowym, ale muszą być uzasadnione i „opłacalne ekonomicznie”, bo uruchamiają przychody w innych obszarach (np. rokują pojawienie się większych przychodów podatkowych gminy). Warto to sobie ułożyć  w głowie i rzecz uświadomić.

„Inwestycje gminy” wykazują nieopłacalność finansową w analizach finansowych inwestycji (co wskazują np. wskaźniki: NPV, IRR itp.) ale muszą się charakteryzować korzystnymi wynikami analizy ekonomicznej (prognozują korzyści wyrażone m.in. wskaźnikami: ENPV, EIRR itp.). Jak to się ma wobec decyzji władz Łowicza? Profesjonalne opracowania pomogłyby podjąć właściwe decyzje burmistrzowi.

Z powyższego wynika, że:

Należało kupić (lub zdobyć dla miasta) teren po jednostce wojskowej w Łowiczu. Nie po to, żeby „spekulować” gruntami, ale żeby rozwijać miasto, które obecnie cierpi na brak atrakcyjnych cenowo nieruchomości pod budownictwo mieszkaniowe. Decyzja ta miała zatem uzasadnienie ekonomiczne i -jak się okazało gdy znalazła się w rękach prywatnych- też uzasadnienie finansowe. Wszystko przemawiało za kupnem przez miasto tego terenu.

Nie należało kupować budynku Hotelu Zacisze przy ul. Kaliskiej, bo decyzja ta zamroziła środki, które można byłoby mądrzej wykorzystać (np. na spłatę części kredytów, które Łowicz zaciągnął na inne realizacje). 4 lata minęły, a nic tam się nowego nie dzieje, a w tym okresie miasto pozbawiło się podatków od nieruchomości, które wcześniej były płacone przez właściciela.  Brak uzasadnienia finansowego i nie ma efektów ekonomicznych. Po co taką decyzję podjęto?

To nie są żadne rewelacje i „odkrycia”. Tak działa administracja, a sugerowane narzędzia są stosowane powszechnie. Na te decyzje należało przygotować solidne „studia wykonalności” – tam są niezbędne analizy. Ich ewentualny brak świadczyłby jak najgorzej o decydentach. Warto też poznać autorów takich opracowań – oni odpowiadają za jakość i wiarygodność rekomendacji. A może zamiast opracowań wystarczyła czyjaś intuicja? Jak widać, była nietrafiona…