Jeśli Młody Człowieku myślisz o własnym biznesie, nie słuchaj lokalnych urzędników: jak, gdzie i kiedy biznes masz zakładać. Wybierz miejsce, w którym widzisz największą szansę na sukces. Chciałbym, żeby to było Łowicz, ale sam Wiesz, że „szału tu nie ma”.

Rozpoczęcie własnego biznesu na pewno jest sukcesem, jednak prawdę o nim poznajemy po iluś-tam-latach… Dlatego podejmując się tematu warto rzecz dobrze przemyśleć. Tylko tyle i aż tyle…

Cokolwiek zdecydujesz,  w przypadku własnego biznesu zacząć warto od najważniejszego. Znajdź dziedzinę i temat, który zwyczajnie lubisz i nim się pasjonujesz (1) – to powinien być biznes, który otworzysz. Nie wiem, co to będzie… Sklep z pamiątkami, kawiarnia, hurtownia herbaty, zakład naprawy rowerów, blacharnia samochodowa, firma komputerowa, zakład fryzjerski, budka z frytkami, czy warzywniak… Cokolwiek to będzie, zanim sam staniesz się przedsiębiorcą (2), zatrudnij się w podobnej firmie do tej, o której marzysz. Uwaga! Na 1 rok. Tak, 1 rok=12 miesięcy![1] Wytrzymaj.

Poznaj swój przyszły biznes „od środka” i rób, co Ci tam każą: od obowiązków sprzątaczki, szeregowego pracownika, kierowcy, poznaj wymagania sanitarne dla tej firmy, wymogi lokalowe, stawki, zapamiętaj dostawców, pracuj na kasie i obsługuj klientów… Dowiedz się, jak można „zrobić na szaro” szefa, bo w każdym biznesie są na to sposoby. Poznasz je, a będziesz wiedział, czego się spodziewać… A może już robisz coś podobnego? Np. pracujesz w weekendy, dorabiasz, pracujesz w wakacje… bardzo dobrze! Jeśli dowiedziałeś się, że to jednak nie to, nie żałuj. Sprawdź następne miejsce i następny pomysł. Nie zawsze trafia się za pierwszym razem. Ale jeśli próbujesz, staraj się, żebyś pracował w NAJLEPSZEJ firmie branży, którą wybrałeś. Najlepsza pizzeria, najlepszy sklep motoryzacyjny, najlepszy hotel… Interesuj się w pracy WSZYSTKIM. Dowiedz się tyle, ile zdołasz.  Rozmawiaj, dopytuj się, pokazuj, że Ci zależy… .

Jeśli po roku nadal Ci się ten biznes podoba, zrób krok następny. Czas na twój własny pomysł biznesowy (3). Masz go? Nazwij swój start-up. Czym się zajmiesz? Co to będzie? Czym się różni to, co Ci po „głowie chodzi”, od firmy, w której praktykujesz? Zadaj sobie też pytanie: Dlaczego moi przyszli klienci, mają wybrać mnie, a nie propozycję mojego obecnego szefa? To, czym się twoja firma będzie RÓŻNIŁA od firmy twojego „pryncypała”, zdecyduje o sukcesie. Czy łatwo to „coś” skopiować? Myśl o przyszłych konkurentach… Zdołasz swoje przewagi utrzymać na dłużej? Konkurencja nie śpi… Masz pomysł na utrzymanie wysokiego standardu? Jak będziesz kontrolował jakość tego co robisz? Na co zwrócisz uwagę najpierw? To „najpierw” powinno być twoją specjalizacją, czymś, bez czego sukces jest niemożliwy. Pamiętaj, że jeśli wpadniesz na naprawdę dobry pomysł, ktoś może Ci go zwyczajnie ukraść. Przecież wybierasz się na „burzliwe wody biznesu”, a tam nie ma łagodnych, awaryjnych gupików i welonek z tzw. budżetówki. Tam spotkasz rekiny, które jeśli z biznesu żyją, na pewno potrafią szybko reagować, walczyć, a jeśli są dość silne „pożrą konkurentów”. Zrozumiałeś? Jeśli tak, to czas na dalszą weryfikację twojego pomysłu na biznes.

Czas na napisanie tzw. biznesplanu (4). NAPISANIE, a nie opowiadanie o twoim pomyśle… Trzeba ten pomysł „utrwalić”, by pójść dalej… Nieważne z jakiego schematu pisania biznesplanu skorzystasz. Każdy fragment, rozdział, zestawienie itp. musi być starannie przygotowane i to nie na danych „z sufitu”, a z życia.  Dobry biznesplan to często wiele miesięcy pracy!  Z kim będziesz konkurował? Co masz Ty, czego on mieć nie zdoła? Masz miejsce na swoją działalność? Ile zapłacisz za wynajem? Kim będą twoi klienci i ile pieniędzy mogą Ci zapłacić za towar? Ile będzie kosztował pracownik, którego chciałbyś zatrudnić zależnie od umowy, na którą go przyjmiesz? Ile kosztują usługi biura podatkowego, wyposażenie, materiały promocyjne, towar, produkty, urządzenia itp. itd. To planowane wydatki (koszty). A teraz to samo z przychodami… Ile i kiedy zarobisz? Czy do sprzedaży trzeba liczyć koszt dostaw? Ilu potrzebujesz klientów i ile pieniędzy na miesiąc, żeby się utrzymać? Od kiedy więcej zarobisz niż wydasz? Ile co u Ciebie kosztuje? Trzeba twoje produkty gdzieś przechowywać? Itp. itd. Te wszystkie rzeczy mogłeś „podpatrzeć” podczas praktyki. Jeśli tego nie zrobiłeś, będziesz miał kłopot. Zbieraj wiarygodne dane i aktualizuje dostępne warianty… Tu dopiero okaże się, czy STAĆ CIĘ na rozpoczęcie własnej działalności w kształcie, który wymyśliłeś. Powoli, często mozolnie powstaje pierwszy plan finansowy twojej działalności (5). W ten sposób odpowiesz na pytanie: ile kosztuje start mojego biznesu, a potem miesiąc, kwartał, rok działalności... Nie chcę Cię martwić, ale zwykle w biznesplanach robi się 3 warianty takiego planu:  pesymistyczny, realistyczny i optymistyczny. Pewnie domyślasz się, który zakłada „strzał” w dziesiątkę… Bo, niestety będą potrzebne pieniądze! A jeśli tak, to ile ich już zgromadziłeś? Stare przysłowie mówi: Kto nie ma miedzi, niech w domu siedzi! Nie ma pieniędzy, nie ma biznesu.

Pieniądze można pożyczyć (a), dostać (b) albo uzbierać ich dość (c), na start i pierwsze miesiące działalności. A uwzględnić warto koszty rozpoczęcia i prowadzenia biznesu przez pierwszy rok działalności. Pieniędzy w biznesie nigdy nie jest za dużo… Planuj realistyczne spodziewane przychody, a koszty planuj zawsze z naddatkiem. Jeśli uczciwie napisałeś biznes plan i wyliczyłeś potrzeby, możesz iść do banku i starać się o kredyt.

(a) To trudne, prawda? Tak. Temat pieniędzy jest zawsze trudny. Możesz pożyczyć je od „kogoś”, albo z banku. Radzę Ci nie pożyczać pieniędzy od „pewnych osób”, ani od rodziny. Co zrobisz, jeśli coś się nie uda? Jak oddasz? Już lepiej idź do banku, ale nie przyzwyczajaj się do myśli, że będzie łatwo. Bankowca nie obchodzą opowiadania i to, jak pięknie się wystroisz, a twoja, z racji wieku niewielka wiarygodność kredytowa, nie pomaga. Jedyne co masz, to super pomysł na biznes i zebrane doświadczenia (mam nadzieję). Może co 10-ty bank, który odwiedzisz zaprosi Cię na rozmowę, a pierwszą propozycję umowy kredytowej zaproponuje ten 40-ty. Uwaga! Zabiegasz o kredyt na działalność firmy, a nie „chwilówkę” lub finansowanie wakacji! Konsumpcyjne kredyty dostaniesz prawie od ręki i za pierwszym razem… Inna sprawa, że na bandyckich warunkach. W żadnym razie nie bierz ich na biznes. Liczne odmowy bankowe wytrzymują tylko najtwardsi i najbardziej zdeterminowani. Wg porzekadła: wracają oknami, gdy wcześniej ich wyrzucili drzwiami. Znowu, i znowu… próbują.  Kto, jeśli nie młody przedsiębiorca musi być wytrwały? Każde niepowodzenie powinno zmienić coś w twoim planie, udoskonalać go, choćby na zasadzie, „teraz to się nie przyczepią…”.  Za wytknięte nieścisłości należy być wdzięcznym komuś, kto twój plan przeczytał. Nie gniewaj się! Przedsiębiorca MUSI nauczyć się rozmawiać z bankami, bo nie ma prawdziwego biznesu bez banków. Może to zabrzmi okrutnie, ale potrzebujesz tych odmów i „porażek”, żeby się wzmocnić…

(b) Twój pierwszy biznes mogą też „wesprzeć” lub sfinansować dziadkowie, rodzice… Zdarza się, że dysponują odpowiednimi środkami, mogą sami zaproponować. Brać, czy nie brać? Nie bierz od nich pieniędzy! Takie pieniądze „wykrzywią” twój pomysł i przyszłą działalność. Nie przypadkiem, rzadko spadkobiercy wielkich fortun sami osiągają sukces biznesowy… Raczej żyją z sukcesu swoich rodziców. A jeszcze głupiej zrobisz, gdy przyjmiesz pieniądze, które „da” Ci administracja. Że niby „wniosek europejski wypełnisz”, łatwizna… Uzależnisz się. Najlepsze biznesy powstają tam, gdzie nikt nawet nie słyszał o wsparciu unijnym. Jeśli te pieniądze weźmiesz, zamiast myśleć o biznesie i zarabiać, będziesz wypełniał kwity i sprawozdania. Jak to w administracji.

Urzędnicy unijni od projektów dla „małego” biznesu, dziwią się, że „przeżywalność” start up-ów wspieranych administracyjnie jest niska – większość upada po 2-gim roku działalności. Ciekawe dlaczego? Po prostu, upaść w pierwszym roku firmy założone ze wsparciem unijnym nie mogą! Podpiszesz umowę tylko pod warunkiem, że zagwarantujesz „utrzymania działalności” przez 2 lata. No to tyle się „utrzymują”, a potem wywrotka… Bank na taki biznes pieniędzy by nie dał, a urzędnik, żeby spełnić „założenia własnego, unijnego projektu” wniosek przyjmuje. A potem klops! Dlaczego robią coś ta bezsensownego? Moją ulubioną teorią spiskową jest ta, w której chodzi o „podwędzenie” jakiegoś pomysłu-perełki, który zapewne na wiele, wiele tysięcy wniosków o dofinansowanie start-up’u się w Polsce trafia. Po co ma być on realizowany „nad Wisłą”, jeśli może być zrobiony gdzie indziej? Rzek pięknych nie brakuje… „Wszędzie” to znaczy: we Francji (Lora piękna rzeka), Niemczech i Austrii (modry Dunaj czeka), w Wielkiej Brytanii (coś ktoś ma przeciw Tamizie?)… Przesadzam? A, jaki jest los polskich wynalazków i innowacji? Dlaczego w przypadku innowacyjnych, kreatywnych start-upów, zasada ma się zmieniać? Wytrwam przy mojej spiskowej teorii. Młodzieżą nie jestem…, sporo widziałem i wiem, że i w biznesie trwa walka wywiadów. Wywiad gospodarczy nazywa się „wywiadem białym”. Białym, ale jednak wywiadem…

(c) Wracając do finansowania… Co zostało? Oszczędzanie… Tak. Zwykłe, normalne OSZCZĘDZANIE, czyli klasyczny wynik decyzji o tym, żeby otrzymane wynagrodzenie w możliwie dużej części „nie przejadać”, a zachować na inny cel. Fachowo, to kumulacja kapitału. Mało popularne, niespektakularne, całkiem nie w „duchu młodzieżowym”… Jednak tylko tych pieniędzy nie oddajesz w ratach z procentem, na termin…  Są twoje. Mówisz młody Przyjacielu, że pracy nie ma, a jak coś znajdziesz, to płaca kiepska… W Łowiczu. To prawda. Ale świat się na naszym mieście nie kończy. Trzeba pracować tam, gdzie pracę da się znaleźć i gdzie płacą najlepiej. Dlatego głupio gadają, że młodych należy zatrzymać w Łowiczu. Nie. Jak świat światem, młodzi ludzie wyjeżdżali, żeby się uczyć, zbierać doświadczenia, zarabiać… Warto zrobić wszystko, żeby jednak WRACALI. Żeby Łowicz WYBRALI na miejsce realizacji swoich planów rodzinnych i ambicji. Czeka Cię w tym próba najważniejsza… Bo gdy już coś-tam-gdzieś zarobisz i odłożysz, podjąć Ci przyjdzie decyzję: kupić mieszkanie, samochód, wyjechać na wakacje…, czy włożyć oszczędności we własny biznes. A ten zawsze jest pewnym ryzykiem, nikt nie da Ci 100% gwarancji, że zarobisz, że się dorobisz… Bo różnie może być…  Gotowy jesteś podjąć RYZYKO? Trudny dylemat, a nikt tej decyzji za Ciebie nie podejmie. Przedsiębiorca jest ryzykantem… Ma „skłonność” do jego podejmowania i potrafi z tym żyć 24h/24h. To między innymi dlatego, nie wszyscy chcą być przedsiębiorcami.

Kończę już mój skrócony kurs przedsiębiorczości… Jeśli (jakimś cudem) masz pieniądze na przemyślane i niezbędne na start biznesu wydatki, potrzebujesz jeszcze kogoś, żeby Cię twój „wymarzony” żywioł biznesowy „nie zjadł”. Potrzebujesz DORADCÓW! Za ich czas i zaangażowanie trzeba będzie zapłacić. Jeśli już jesteś w biznesie zapamiętaj: nic tu nie ma za darmo.

Musisz mieć: doradcę finansowego i księgową (-), tę rolę może spełnić przynajmniej na początku urzędnik bankowy lub rozsądna księgowa, choć to wychodzi poza jej normalne obowiązki, gdyż ona ma przede wszystkim rozliczyć twoje podatki i prowadzić księgi, doradcę prawnego (–), by pomógł Ci wybrać właściwą formę prawną dla twojej działalności, dopilnował koniecznych zgód, obowiązkowych certyfikatów, różnych, podpisywanych umów (ich sformułowania są pełne pułapek) np. wynajmu, zatrudniania itp., doradcę ubezpieczeniowego (—), żebyś komuś do końca życia płacić odszkodowań nie musiał, gdyby się coś złego, losowo wydarzyło.

To, co do tej pory przeczytałeś, mogłoby być zakresem obowiązków doradcy gospodarczego (—-), ale czerpać je powinieneś głównie z zajęć z Podstaw przedsiębiorczości w szkole średniej lub z kursów/lektur/studiów. Biznesu trzeba się uczyć. Jeśli zajęcia takie były uczciwie prowadzone, a Ty się angażowałeś, to sporo o tym Wiesz. Jeśli nie, to Młody Przedsiębiorco, wracaj do książek (potrzebujesz powtórzenia podstaw, bez nich ani rusz… Zapamiętaj to, co w moją głowę „wbijali” moi nauczyciele i trenerzy: dobra teoria, jest jak najbardziej praktyczna. Mając w głowie teorię, bardziej skorzystasz z praktyki, nie będziesz popełniał błędów popełnionych przez innych (a przynajmniej nie tak często). Lepiej w szkole nie marnować czasu, jeśli się już na szkołę zdecydowało.

Jeśli wykonasz to, co napisałem powyżej, prawdopodobnie sobie poradzisz. Na pewno nie unikniesz błędów – nikomu się to jeszcze nie udało! Ważne, żeby to nie były błędy bardzo kosztowne i o poważnych konsekwencjach. Doświadczenie zrobi swoje, a i doradcy dopilnują, żebyś w bardzo niemądre i kosztowne pułapki nie wpadł. Przy odrobinie szczęścia (ono też jest potrzebne) będziesz już sam działał dalej… Szczerze Ci życzę powodzenia.

Paweł Kolas


[1] Jeśli myślisz, że to długo, pomyśl o własnym życiu w biznesie, którego nie znosisz. Czy lepiej sprawdzić, czy mordować się przez całe życie? Tu „tracisz” tygodnie lub miesiące, tam całe lata…