Z czasów „słusznie minionych” pochodzi porzekadło odnoszące się do organizowanych przez władzę ludową czynów społecznych. Brzmiało ono: „społecznie to mogę i za pieniądze”. Kwitowano nim tzw. darmochę, za której wykonanie należała się „klapa, goździk i uścisk dłoni kierownika”. Skoro nie płacono, to i jakość pracy była zła (na usprawiedliwienie mówiono: „darowanemu koniowi w zęby nie patrzą…”). Akcje: wykopki, grabienie parku, społecznie budowanie chodniki i inne „propagandowe chwyty” miały „kanalizować” zapał lub oburzenie  społeczne. Marnotrawstwo kwitło. Po społecznych czynach nie było komu nawet narzędzi zebrać, tak samo jak po pochodzie szturmówek. Zostawało natomiast bardzo dużo butelek.  „Staraliśmy się, próbujemy… ale nie wychodzi”. Nieroztropność niektórych, naiwność drugich i cynizm władzy. I wtedy, i teraz trudno odróżnić społeczników od przebierańców.

Czy burmistrz działa społecznie, czy za pieniądze? A radny miejski? A pracownik domu kultury? Może trzeba to głośno powiedzieć: żaden z nich nie „działa” w Łowiczu społecznie!  Jak odróżnić to, co „pro publico bono”  (łac. dla dobra wspólnego) od tego, co jest normalną usługą (choć ukrytą), „świadczeniem za lub dla pieniędzy”, „dla korzyści”. Bo można społecznie pracować dla korzyści… Niestety, do głowy i serca nie łatwo zajrzeć.

A może po prostu nazwać rzeczy po imieniu… Za pracę należy się zapłata, a w czasie wolnym niech każdy „działa” wg porywów serca. Jeden będzie chciał łowić ryby, inny niech społecznie oprowadza turystów po katedrze albo jeździ na rowerze. Może łatwiej poznamy: kto jest kto. Także pracownik samorządowy może się społecznie angażować…  Tak, ale po pracy, kiedy wykona obowiązki wynikające z zatrudnienia! Jeśli jednak „społecznik” zamiast pilnować spraw miasta: „działa…”, „wpiera” i „patronuje”, to nie ma się raczej z czego cieszyć.  W takiej aktywności nie chodzi (tak myślę) o pracę społeczną. Raczej o „lansowanie się” (jak mawiają teraz młodzi ludzie) na „swojego chłopa”. Ale czy potrzeba nam swojego chłopa, czy sprawnego burmistrza…?

Za darmo w ratuszu nikt nie pracuje i pracować nie będzie! Dlatego nie za społeczne zapędy trzeba oceniać burmistrza i jego urzędników chwalić. Nie pracują społecznie! Czy nie lepiej ocenić konkretne skutki ich pracy dla miasta, decyzje które podjęto, sprawy które załatwiono?

Jeśli tego nie zrobimy, kolejną kadencję w Łowiczu będzie rozbrzmiewał refren: „społecznie to mogę i za pieniądze”. I tak to trwa: 12 lat, czemu nie kolejne, a może dożywotnio?  Ale czy przypadkiem i kandydaci na burmistrza nie chcieliby tak działać, skoro miasto „mają w sercu”, „zmienią Łowicz na pewno bo im rękę premier podniósł”, już zrezygnowali z 90% poborów a i resztą się podzielą…  Takie tam bzdury. Jest na okoliczność dobre przysłowie. Za darmo to tylko zęby bolą. I tego się trzymajmy.